Bielizna termoaktywna

Tym razem postanowiłem się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami co do bielizny termoaktywnej. Decyzja o zakupie tej zapadła jak, poprzedniej zimy, po przejściu jednego z miotów w nagance po plecach płynęła mi rzeka. Około 5 km w ciężkim terenie tak dały mi się we znaki, że ubranie wręcz przemokło mi od potu. I gdybym w tym momencie mógł wrócić do domu to jeszcze jakoś bym to przeżył, ale przede mną był jeszcze jeden miot, a po między nimi krótka przerwa. Ta przerwa, a właściwie to bezruch i lekki wiatr spowodowały moje „wystygnięcie”. Momentalnie zrobiło mi się zimno i strasznie nieprzyjemnie. Wtedy postanowiłem, że muszę kupić sobie ubranie, w którym skutki mojej nadmiernej potliwości nie będą tak odczuwalne.

Za radą przedstawiciela firmy VIKING wybrałem bieliznę koszulkę EFER top i do tego kalesony EFER pants, rozmiar XL.

Zależało mi na naprawdę dobrym produkcie, a że w tej kwestii nie miałem żadnego doświadczenia to postanowiłem zasięgnąć języka u źródeł. Przedstawiłem swoje oczekiwania, że: potrzebuję tej bielizny na bardzo mroźne dni, ale też na takie kiedy z rana jest mróz, a w ciągu dnia jest dość ciepło, że strasznie się pocę, że czasem będę bardzo aktywny – jak podczas naganki, a czasem po prostu będę dłuższą chwilę stał w miejscu – jak podczas wędkowania i brodzenia.  Odpowiedź była, krótka i jednoznaczna model Efer level 3

Zdjęcie z katalogu firmy Viking

 

 

Opis producenta:

Ekskluzywna, mocno zaawansowana technologicznie bielizna dla najbardziej wymagających. Zastosowanie tutaj zróżnicowanych stref (ochronnych i o podwyższonym stopniu wentylacji) oraz ergonomiczny, niekrępujący ruchów ciała krój, gwarantuje doskonały komfort użytkowania. Ma właściwości antystatyczne, nie wywołuje alergii i podrażnień. Połączenie materiałów o różnych fakturach oraz sportowy design, idealnie oddaje nowoczesny charakter produktów.

Skład: 76% Meryl-Skinlife, 16% Polyester, 8% Elasthanne

 

Opis z opakowania
Opis z opakowania

Trochę na początku w błąd wprowadziła mnie nazwa Meryl-Skinlife, pomyślałem, że jest to jakaś pochodna wełny owiec merynos, ale po sprawdzeniu okazało się, że jest to rodzaj syntetycznej tkaniny, o której można znaleźć wiele informacji w internecie. Ja przytoczę tu fragment ze strony www.bcmnowatex.com.pl/ulotka_meryl.pdf:

Włókna regulują naturalną równowagę skóry w zależności od poziomu aktywności fizycznej. Bakterie występują na skórze cały czas. Zbyt wysoki poziom bakterii, a także całkowity ich brak powoduje różnorodne problemy (alergie, zapach, choroby, etc). Meryl Skinlife nie jest bakteriobójczy: nie zmniejsza poziomu bakterii poniżej poziomu naturalnie utrzymującego się na skórze.Meryl Skinlife działa na główne grupy bakterii Gram+ (S.Aureus), Gram- (K.Pneumonia) i jego składnik jest zarejestrowany pod znakiem EPA – TSCA i ELINCS. Meryl Skinlife przeszedł pomyślnie testy kontaktu z skórą, jamą ustną i oczami. Dzięki swoim zaletą i charakterystyce, włókna Meryl Skinlife oferują nieprawdopodobny komfort i wydajność, produkt ten został wynaleziony na prośbę konsumentów którzy oczekują jakości, wytrzymałości i praktyczności w każdej sytuacji.
Ikony na opakowaniu produktu
Ikony na opakowaniu produktu
Na ww. stronie znajdziecie jeszcze więcej informacji o tym składniku – wykresy, tabelki, że zachowuje naturalny poziom bakterii. Ot mogło by się wydawać marketingowy bełkot, ale w praktyce coś jest na rzeczy.
Koszulka Efer
Koszulka Efer
Pierwsze wrażenie
Kiedy dotarła do mnie przesyłka, dwie małe paczuszki, od razu je rozpakowałem i nie omieszkałem przymierzyć. Pierwsze założyłem kalesony i już od samego początku przed oczami stanęły mi syntetyczne rajtuzki z dzieciństwa, do noszenia których zmuszała mnie moja mama w latach 70. XX w. Jak ja nienawidziłem tamtych syntetyków, nie dość że drapały to jeszcze człowiek świecił po ich założeniu przez jakiś czas. Od tamtego czasu unikam obcisłych rzeczy. Teraz musiałem przezwyciężyć traumę i naciągnąć na nogi te nowoczesne „rajtuzy”, a zaraz po nich założyłem koszulkę. Muszę przyznać, że niewiele mają one wspólnego z tym reliktem PRLu. Koszulka naprawdę fajnie się nosi, nie ciśnie, nie drapie. Krótko po samym złożeniu czuć, że coś się ma na sobie, a po chwili – gdy się ułoży, dopasuje – czuję się jak w swoich ulubionych bawełnianych T-shirtach. Trochę gorzej jest z kalesonami, które to – pewnie głównie ze względu na moją sylwetkę – lubią się ściągać nieco w dół. Mam 174 cm wzrostu i 108 cm w pasie – wiem ideał. Jeszcze bardziej było to odczuwalne kiedy musiałem się schylać. Za każdym razem czułem, że kalesony nieco mi z tyłka lecą, na szczęście i na to znalazłem sposób, o tym będzie dalej. Dodam tylko, że mały dyskomfort odczuwam za każdym razem kiedy zakładam tą bieliznę, na szczęście po chwili zapominam o niej.

 

Bielizna termoaktywna Efer level3, firmy Viking
Bielizna termoaktywna Efer level3, firmy Viking
W boju

Pierwszy raz założyłem tą bielizną na zbiorowe polowanie. W roli naganiacza, w 3 miotach z dojściami miałem pokonać nieco ponad 10 km. Niby nic kiedy idzie się po płaskim lub w łatwym terenie ale tu było sporo potoków, a czasem pokonanie jednego potrafiło „zagotować wodę na plecach”, o czym pisałem już na samym początku. Temperatura nieco poniżej 0, ale dość mocny mroźny, wiatr. Miałem tego dnia mieć na sobie bieliznę i 2 polary. Ze względu na przeszywający wiatr zostałem z jednym polarem i założyłem zwykłą zimową kurtkę. Kiedy stałem, i ta była zapięta było mi w sam raz, nie za gorąco i nie za zimno. Kiedy pokonałem pierwszy potok czułem, jak robi mi się gorąco – rozpiąłem kurtkę i tak już chodziłem cały dzień. W czasie postoju nie było mi gorąco ale podczas wysiłku strasznie się grzałem. Czułem, że mi jest za ciepło, zwłaszcza na plecach, na szczęście nie zalewał mnie pot. Oczywiście pociłem się, ale bielizna skutecznie trzymała go z dala od skóry. Dopiero kiedy wsiadłem do samochodu i oparłem się plecami o siedzenie poczułem, że trochę się tego tam nazbierało. Wcześniej przemierzając jeden ze szczytów, gdzie było zdecydowanie zimniej, na moim polarze, w miejscu rozpiętej kurtki, pojawił się szron. Dowodzi to, że bielizna wraz z dobrze oddychającą odzieżą wierzchnią skutecznie odprowadza wilgoć. Na nogach miałem wtedy założone bawełniane spodnie podszyte polarem, było to całkiem komfortowe połączenie, nie zimno ale i nie za gorąco.

Teren w Beskidzie Niskiem nie należy do najłatwiejszych. 3-4 takie potoki w miocie potrafią zmęczyć
Teren w Beskidzie Niskiem nie należy do najłatwiejszych. 3-4 takie potoki w miocie potrafią zmęczyć

Kolejny raz na polowaniu również przy temperaturze około 0, ale już bez wiatru ubrany byłem w bieliznę, na to dwa niezbyt grube polary, na nogach cienkie bawełniane spodnie bez ocieplenia. Było to idealne ubranie na tą pogodę. W czasie pokonywania wzniesień grzałem się, ale nie byłem przemoczony od potu. Wręcz przez cały czas czułem się jakbym siedział w klimatyzowanym samochodzie, gdzie nastawiono nieco za niską temperaturę – raczej lekko chłodno, nie gorąco. Pod sam koniec zaczęło lekko wiać i czułem jak mnie przewiewa, założyłem więc cieniutką wiatrówkę i to wystarczyło bym nie odczuwał zimna.

W dół potoku można zjechać po śniegu, gorzej jest wspiąć się pod górę
W dół potoku można zjechać po śniegu, gorzej jest wspiąć się pod górę

Będąc na rybach nie pokonuję tak ekstremalnych miejsc jak podczas polowania, ale ubrany w spodniobuty, i kamizelkę wędkarską nie raz lekko się przypociłem. Np. kiedy zmieniałem miejscówkę, lub musiałem pokonać koryto rzeki w niezbyt sprzyjającym miejscu – oczywiście wcześniej, zanim zacząłem używać bielizny termoaktywnej. Odkąd ją zakładam to zjawisko jest mi obce.

Ostatnie zimy nas rozpieszczają i ne sposób trafić na naprawdę mroźne dni. Tego roku (2015) w styczniu było kilka zimnych nocy. Jednej takiej, na prośbę znajomego, który chciał mieć zdjęcia z nocnego polowania na lisy, wybrałem się z nim w teren. Ubrany oczywiście w bieliznę termoaktywną, polar oraz zimową kurtkę, a na nogach spodnie z ociepleniem polarowym. Po kilku godzinach nocnych zasiadek czułem, że marznę w stopy. Wyłącznie w nie, w nogi, ręce, a zwłaszcza plecy było mi wystarczająco ciepło. Nie wiem czy to z emocji, czy dobrze dobranego ubrania ale było mi ciepło, no poza stopami. Oczywiście tego dnia nie było mowy o jakimś strasznym wysiłku, więc nie było ryzyka przepocenia się. Kiedy wróciłem do domu sprawdziłem jaka była temperatura i okazało się, że termometr wskazywał -17stC. Niestety zdjęć nie udało się zrobić bo było za ciemno, a nie wpadłem wtedy na pomysł by nagrać filmik.

Ostatnim i dla mnie najbardziej obrazującym testem tej bielizny było rąbanie drzewa. Zazwyczaj zimą zmawiam je by mieć czym palić w kolejnym sezonie. W zasadzie to nawet specjalnie nie ubrałem się w tą bieliznę do pracy. Byłem rano z psem na dłuższym spacerze, a po powrocie stwierdziłem, że może coś chwilę porąbię. Pogoda była ładna, lekki mrozik, bezwietrznie. Miałem już na sobie bieliznę, więc zrzuciłem tylko kurtkę i tą zastąpiłem polarem. Na nogach miałem moje ocieplone polarem spodnie. Zawsze podczas takiej pracy albo marzłem kiedy zbyt lekko się ubrałem, albo mocno pociłem, gdy znów ubrany byłem za grubo. Skłamałbym pisząc, że się nie pociłem, bo owszem pociłem się bardzo, ale lekko ubrany tego nie odczuwałem, dopiero kiedy wszedłem do ciepłego pomieszczenia stwierdziłem, że mój polar cały jest mokry.

 

Ostatni bastion

Wcześniej wspomniałem o zsuwających się nieco kalesonach, zwłaszcza kiedy się schylałem. Było to dość dokuczliwe zwłaszcza, że jakoś nie mogę pozbyć się moich bawełnianych majtek, które to są ostatnim bastionem pomiędzy tradycją, a nowoczesnością. Wiem, że pod taką bieliznę najlepiej nic nie zakładać lub również założyć majtki termoaktywne. Ja jednak z mocnego przyzwyczajenia zawsze zakładałem moje ulubione bawełniane. I właśnie te mi się zsuwały z tyłka kiedy się schylałem, a nawet podczas chodzenie. Niby tylko centymetr, może dwa, ale denerwowało mnie, że nie są one na swoim miejscu. Po czasie musiałem je więc podciągnąć, a wraz z nimi podciągałem kalesony i znów od nowa kilka skłonów, a majty w pół tyłka. A wszystko przez zdjęcia reklamowa bo na wszystkich koszulka zakładana jest na kalesony. Sytuacja całkowicie się zmieniła kiedy kalesony założyłem na koszulkę. Ta trzymał moje majtki na miejscu, a kalesony nawet jak lekko opadły to nawet tego nie czułem. One po prostu dopasowały się do mojej sylwetki, czyli opadły nieco pod wydatny brzuch i na udach. Choć wiedziałem, że nie są one idealnie naciągnięte na tyłek to jakoś mi to nie przeszkadzało. Podczas kilkugodzinnego chodzenia nie musiałem ich podciągać.

 

Wrażenie z noszenia

Podczas noszenia tej bielizny czułem się jakby zawsze było mi nieco chłodno, nie zimno ot chłodno. Mimo naprawdę sporego wysiłku nigdy się nie przepociłem, a przynajmniej nie odczuwałem tego w taki sposób jak zanim zacząłem używać tej bielizny. Zaraz po założeniu miałem wrażenie, że lekko mnie ciśnie – uczucie to to mijało dość szybko, a podczas marszu zapominałem, że mam ją na sobie. Jedyny mankament to zsuwające się lekko kalesony. No cóż zmuszony jestem zwalić tą przypadłość na moją sylwetkę. W zasadzie to i nie było to takie uciążliwe, a przynajmniej nie na tyle bym zrezygnował z noszenia tej bielizny. Muszę przyznać, że jestem anty obcisłej odzieży – mój ideał to nieco przyduża bawełniana koszulka i lekkie bawełniane lub polarowe spodnie. Niemniej w tym komplecie czułem się naprawdę przyzwoicie. Oczywiście nie może być tu mowy o wygodzie jaką daje domowe ciepełko. Jeżeli ktoś chce mieć wygodnie jak w domciu to niech tam zostanie. Podczas użytkowanie, kiedy maiłem dobrze dobrane ubranie wierzchnie nigdy nie było mi za gorąco, raczej czułem jakby cały czas po moim ciele hulał delikatny wiaterek. Nigdy też nie zmarzłem. Pamiętać należy, że jest to tylko bielizna i nie zapewni ona ciepła bez odpowiednio dobranej odzieży wierzchniej.

 

Podsumowanie

Bieliznę mimo mojej wrodzonej niechęci do obcisłych rzeczy da się nosić. Nawet jest bardziej wygodna niż myślałem. Spełnia swoje zadanie, czyli odprowadza wilgoć od ciała. Odkąd ją zakładam nie ciekł mi pot po plecach, a wcześniej bywało różnie. Z pewnością na nocną zasiadkę na ambonę lub na łowienie z lodu może być wykorzystana ale nie zapewni ciepła jakie daje puchowa kurtka, czy śpiwór. Należy jednak pamiętać, że jest to bielizna termoAKTYWNA, a więc na sytuacje podczas wysiłku, gdy organizm wytwarza sporo ciepła i się poci. W takich warunkach spełnia ona swoje zadanie. Osobiście tak ją polubiłem, że zakładam ją prawie zawsze kiedy ruszam w teren, a temperatura jest niska.

Pisałem, że podczas chodzenia zsuwały mi się nieco kalesony – jest to jedyna wada, którą zauważam i tu ukłon do producentów: Panowie nie każdy ma figurę modelową, można przecież zrobić coś co będzie układało się dobrze na grubych ludziach.

Jeszcze słowo o zapachu, celowo nie prałem jej przez kilkanaście wypadów i o dziwo nie czuć żadnych nieprzyjemnego odoru. Bielizna ta może więc być używana przez wiele dni bez przerwy.

Należy też pamiętać, że sama bielizna termoaktywna nie zapewni komfortu jeżeli założymy na nią nieprzepuszczające powietrza ubranie. Jeżeli już ktoś decyduje się na ten rodzaj koszulki i kalesonów powinien pamiętać by na to zakładać również coś co potrafi transportować pot na zewnątrz.

Wszystkim, którzy cenią sobie komfort i jakość polecam testowaną prze zemnie bieliznę EFER firmy Viking. Mam nadzieję, że ten wpis pomoże tym co zadają sobie pytanie jaką bieliznę termoaktywną kupić.

 

Cergowa (716 m n.p.m.) – zalesiony szczyt w Beskidzie Niskim
Cergowa (716 m n.p.m.) – zalesiony szczyt w Beskidzie Niskim

 

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.