Część pierwsza, testy rzeczne.
Trzymam w dłoni nowy produkt Jaxona i zastanawiam się co sprawiło, że powszechnie znana firma wypuściła na rynek produkt z pełnego włókna węglowego aspirujący do klasy wyższej za jedyne 140 zł? Czy to ukłon w stronę wędkarzy z sentymentem wypominających wody bogate w faunę wszelaką, czy próba nawiązania rywalizacji z wyrobami budowanymi na zamówienie? Nie wiem. Wędzisko z kilku powodów budzi we mnie… radość (!). Po pierwsze dlatego, że jako żywo przywodzi na myśl szklany „Polspin” rzeźbiony z prętów pastucha (zdobyty w roku pańskim 1989). Po drugie, dlatego, że węglówka bez dziurki (z pełnego włókna) zyskała moją sympatię i niekłamane uznanie. Ponad to łowienie Varisem sprawia mi satysfakcję. Próżno szukać podobnego sprzętu na sklepowych półkach. Jaxon poszedł „po bandzie”, ryzykownie i odważnie. Ponoć w szaleństwie jest metoda. Czy ta nowość popularnej marki zyska przychylność wędkarzy i wejdzie do spinningowego kanonu? Co sądzić o wędzisku, które łączy przeszłość z współczesną technologią? Koniec wstępu 🙂
Zacznijmy od cech zewnętrznych. O wędzisku możemy przeczytać w oficjalnych materiałach Jaxona między innymi, że: „(…) w całości wykonany z pełnego włókna węglowego BLANK Z SCS SOLID CARBON JEST NIE DO ZŁAMANIA !!! (…) Możemy wskazać dwie najbardziej istotne cechy odróżniające te blanki od klasycznych konstrukcji: niezwykła wytrzymałość na najbardziej ekstremalne odkształcenia oraz odporność udarowa. Ta ostatnia cecha sprawia, że nawet nieszczęśliwie przydepnięta (…) szczytówka nie łamie się i nadaje się do dalszego użytku. Charakterystyczna cecha blanków z tej serii to dynamika a jednocześnie potężna moc wędzisk (…)”. Przyznaję, nie próbowałem ani deptać po patyku, ani wyginać go na kolanie. Zakładam a priori, że jest tak, jak chwali się wytwórca. Niestety, wyjątkowa wytrzymałość sprzętu wiąże się z jego przeciętną masą własną. Wędzisko, które mierzy niespełna 2 m do ultra lightów nie należy. Zestaw składający się z 33. centymetrowego, korkowo-piankowego dolnika, komplet przelotek, węglowy, pełny blank to równe 154 g.
Mógłby być Varis lżejszy i delikatniejszy… ale parametr, który początkowo mnie zniechęcił, okazał się cechą nieistotną. Okazało się bowiem, że krótki spinning jest dobrze wyważony. Po kilkugodzinnym biczowaniu wody bolą tylko plecy natomiast ręka nie cierpnie. Główna idea „nie do złamania”, to dla wielu wędkarzy cecha ważniejsza od kilku gramów nadwagi. Testowy „Pro” to absolutnie twardy zawodnik, z którym łatwo się zaprzyjaźnić.
Kolejne spostrzeżenia z łowów nie okazały się odkryciem na miarę Nobla, jednak nowość Jaxona zyskała u mnie kolejne punkty ratingowe. Varis Pro wyposażono w ciepły uchwyt kołowrotka,
oraz mocowanie przednim pierścieniem. Po dokręceniu młynka, jego nóżka znajduje się zawsze około 28 cm od końca kija. To lubię 🙂 – krótki dolnik, który nie wychyla się poza łokieć i nie zagląda do kieszeni! Blank podzielony na dwie, równe części łączy solidna, nierdzewna skuwka.
Wszystkie elementy składowe wędziska zestrojono profesjonalnie i estetycznie. Vasis Pro fajnie się prezentuje i budzi zaufanie. Blank wystrugany konicznie od 7 mm średnicy przy rękojeści do 2mm koło oczka końcowego, uzbrojono w 8 lekkich, prawidłowo rozmieszczonych przelotek, czego wynikiem jest piękne, paraboliczne ugięcie. Wartość ccw. (4-18) wydrukowana elegancko białym na czerni, wydaje się lekką przesadą.
I wcale nie chodzi o przeciągnięcie struny, wprost odwrotnie. Kijek elegancko, i zgrabnie wysyła gumki nadziane na główki rzędu 1,5g, wobki 2,5g oraz drobne obrotóweczki. 10g wahadła zwyczajnie fruną, jakby przeciwległy brzeg był ulepiony z neodymu. Rewelacja.
Na obszernej połaci Sanu nie byłem pewien swoich zmysłów, dopiero na górnej, siurkowatej Wisłoce przekonałem się, że rzuty można oddawać dokładnie do punktu, bez wysiłku, świstania i „wiewiórek” (rzut na drzewo). Okazało się również, że plecionka, bardzo przyjazna podczas łowienia na obszernej rzece – w dystansie, nie działa korzystnie w podkarpackim potoku, gdy ryby łowi się nierzadko pod nogami. Tu dorosłe pstrągi, klenie (20 cm. sztuki odbywają regularne tarło) zwykle atakują z furią, dlatego napotkałem kłopoty ze skutecznością. Czyja wina? Operatora oczywiście. Co winien kij, kiedy „rybak” leniwy? Łowiąc na plecionkę nie miałem szans pobawić się z rybami, ponieważ silny kij w połączeniu z nierozciągliwą linką za słabo amortyzował. Ostre branie pierwszego, drugiego, piątego najducha i nic! Kajtki waliły niczym pioruny z bezchmurnego nieba, a ja nie potrafiłem nawiązać walki. Wszystko się zmieniło, gdy z pomocą przyszła zapasowa szpula wypełniona żyłką. Jak przystało na etycznego wędkarza wymęczyłem naście srebrzystych istot, by później ofiarować im życie. Po łowach, zadowolony ze swojego humanitaryzmu wróciłem do domu. Świt oraz podnoszące się nad Magurskim Parkiem Narodowym mgły, były zaiste zjawiskowym dopełnieniem wędkarskiego szczęścia.
Słów kilka o walorach łownych wędziska z pełnego węgla. Jak wspomniałem powyżej, przynęty pracujące czuć wyraźnie. Imitacje rybiego żarcia przysposobione do roboty (obrotówki, wobki) dają wyraźne sygnały, a kiedy w leniwym uciągu nie potrząsają łokciem, wystarczy obserwować czubek wędki – wszystko widać. Dzięki temu wędkarz wie, co się dzieje w wodzie i może reagować w tempo. Jeżeli ryba zostanie zahaczona, to sukces jest niemal pewny. Kij wzorowo odpowiada na agresywny opór drapieżnika i stanowczo, z wyrachowaniem paruje jego próby ucieczki. Przez pierwsze trzy miesiące łowienia straciłem niewielki procent zaciętych ryb. Tylko nieliczne pstrągi i klenie spadały podczas holu i było to wynikiem moich błędów. Jaxon ma spory zapas mocy, dlatego co najmniej kilka razy wykonałem emocjonalne, zbyt dynamiczne zacięcie, czego efektem była utrata zdobyczy razem z wabikiem. Szczególnie trzeba uważać łowiąc w niewielkim dystansie (np.: na małych rzeczkach) na plecionkę z żyłkowym, cienkim przyponem. Wielkich okazów się nie doczekałem, ale pewność z jaką holowałem czterdziestaki pozwala z optymizmem oczekiwać przyłowu w postaci głowacicy.
Na koniec ważne spostrzeżenie. Varis Pro nie nadaje się do jigowania paprochami. Sorry. O ile małe wobki, obrotówki, wahadła czytelnie relacjonują swoją pracę, o tyle lekkie, miękkie przynęty milczą. Gumisie do 5g zdają się nieobecne a kij milczy. ? Prawda, stosowałem gramatury, których producent nie przewidział jako optymalne. Niemniej wyciągałem ryby na mini silikony. Jak? Intuicyjnie, przypadkowo? Czy to magia blanku z duszą sprawia, że filigranowe gumy łowią same? W dalszej części sezonu dowiemy się, czy większy kaliber ołowianych główek będzie współpracował z wędką i odwrotnie.
Pewności nie mam ale… mój kolega, który również miał okazję łowić tym kijem, jest przekonany o przydatności Jaxona podczas penetracji z łajby, zwłaszcza za sandaczem. Przekonamy się o tym za miesiąc z okładem, podczas poszukiwania pręgopłetwych pasiaków, tudzież zębatych kłapaczek. Zatem następna relacja w wakacje, po testach na jeziorach. Do zobaczenia na F&H!
Mam ten kijek wytrzymały jest na pewno bo zaorał nie raz już glebę :] ale toporny niestety to on jest. Tym kijem metrówkę się wyciągnie bez problemu ;]
Już dawno nie widziałem łączenia na metalową skuwkę. Sentyment do kijów z mienionej epoki jakiś pozostał.
Kijek na pstrąga stworzony, z mocą węgla i krótką rękojeścią jest operatywny nad wodą chodząc z woblerami.