Pierwszy mój kontakt z tym odczepaczem, a właściwie jego wersją Grom Turbo miałem za sprawą mojego kolegi i pewnego przypadku. Trollingowaliśmy po Wiśle za sumami, łowiłem wtedy moim ulubionym – czyli takim, na którego miałem już kilka ryb – woblerem. Pech chciał, że złapałem zaczep, który nijak nie chciał puścić i wtedy znajomy przypomniał sobie, że ma właśnie gdzieś w schowku odczepiacz. Dość sceptycznie podszedłem do tego bo z doświadczenia wiem, że ich skuteczność bywała różna. Tym razem jednak się sprawdził i nie tylko na tym zaczepie, ale tego dnia uwolniłem tego woblera jeszcze dwa razy.
Postanowiłem, że muszę sobie kupić taki odczepiacz bo bilans jest dość prosty – koszt odczepiacza (wersja Grom Turbo) to około 60 zł, a koszt 3 woblerów z dobrymi kotwicami plus przypony z pewnością przekroczy tą sumę. Nie mówiąc już o stracie ulubionego, łownego egzemplarza, który zazwyczaj jest bezcenny.
Podczas o dczepiania woblerów modelem Grom Turbo jedyną wadę jaką miał ten przyrząd była cienka linka, która niestety wcinała się w dłonie podczas mocnego zaczepu – należy pamiętać, że odczepiałem woblery sumowe z bardzo mocnymi kotwicami. Ta cienka linka okazała się również zaletą, ale o tym później.
Ucieszyłem się więc kiedy zobaczyłem, że istnieje wersja cięższa z grubszym sznurkiem, który z pewnością będzie lepszy do ciągnięcia.
Wersja Grom Turbo waży 220 g, a wersja Catfish waży 320 g. Wydawało by się, że sprawa prosta cięższy nadaje się do głębszej i szybszej wody. Ale okazuje się, że grubość linki wiąże się z oporem jaki stawia wodzie. Miałem wrażenie, że czasem lżejsza wersja szybciej docierała do zaczepu niż ta cięższa. Jest to dość subiektywne odczucie bo jak złapać zaczep w tym samym miejscu, o takim samym uciągu by porównać obie wersje. Ale logika podpowiada, że tak faktycznie może być.
Używając wersji Catfish kilkukrotnie miałem problem ze sprowadzeniem odzczepiacza w odpowiednie miejsce. Nurt wody dość szybko naciągał grubszą linkę i nie pozwalał mu zatonąć. Co ciekawe jednym razem lepiej było być powyżej i sprowadzać go z nurtem, a innym razem poniżej i robić to pod prąd. Być może na powierzchni woda płynęła w jedną stronę, a głębiej mogła kręcić w drugą. Właściwie prawie niemożliwe było sprowadzenie odczepiacza do przynęty ustawiają się z jej boku, choć w miejscach ze spokojną wodą i to czasem się udawało. Najważniejsze aby dobrze ustawić łódź podczas odczepiania przynęty z zaczepu.
W dniu kiedy pierwszy raz na łódce zagościł ten odczepiacz był z nami kolega, który wcześniej sporadycznie łowił w trollingu – jego brak doświadczenia spowodował, że tego dnia wyjątkowo często łapał zaczepy. Miał ich kilkanaście, ja kilka, i drugi kolega również kilka. Pewnie przynajmniej połowę z woblerów dało by się uwolnić i bez stosowania tego wymyślnego przyrządu, wystarczyłoby siłowo wyrwać przynętę, ale po co ryzykować skoro mogliśmy skorzystać z odczepiacza. I tak za każdym zaczepem używaliśmy „Catfisha”.
Kilka razy było tak, że zaraz po opuszczeniu odczepiacza pod wodę wobler puszczał od razu czasem trzeba było się z nim trochę poszarpać, a raz był problem dość poważny bo za nic nie dałem rady uwolnić przynęty. Już ją skreśliłem ale wtedy okazało się, że również nie mogę wyciągnąć samego odczepiacza – pomogło dopiero przywiązanie linki do łódki i zrobienie nią zrywu. Jak się okazało odczepiacz zaczepił się za górny krętlik przyponu i ten pękł. Tu sprawdziła się grubsza linka mimo wszystko jest lepszym rozwiązaniem bo nie tnie rąk i faktycznie jej moc pozwala na bardzo siłowe wyrywanie zaczepów.
Bilans tamtego dnia pokazuje, że jest to bardzo dobra inwestycja. Straciliśmy całkowicie jeden wobler wraz z przyponem, w jednym woblerze wyrwaliśmy z niego drut i do odzysku były tylko kotwice i kółka łącznikowe, reszta woblerów wyciągnięta była bez problemów i tylko niektóre wymagały korekty ustawienia i ewentualnie trzeba było dogiąć kotwice. Jak pokazuje ten przykład już na pierwszym wyjeździe zaoszczędziliśmy więcej niż koszt samego odczepiacza.
Ze spokojnym sumieniem mogę polecić ten przyrząd, a wydane na niego pieniądze z pewnością bardzo szynko się zwrócą. Jedynie co muszę zrobić to zmienić szpulę, na którą nawijana jest linka bo ta dostarczana w komplecie ledwo ją mieści. Grubość linki również wydaje mi się penym kompromisem pomiędzy wytrzymałością, średnicą, a stawianym oporem w wodzie.
Odczepiacz ten wymyśliła i produkuje polska firma Demon Fishing.
Myślę, że ten artykuł odpowie wam na pytanie jaki odczepiacz kupić.