Wędka Cormoran Seacor Blue Traveller 210 cm cw. 100-250g
Tytułem wstępu
Ten sezon (2014) postanowiłem poświęcić największej rybie polskich rzek i jezior czyli wąsatemu jegomościowi sumowi. Do niedawna tylko trzy razy świadomie łowiłem tego drapieżnika. Pierwszy raz, ponad 10 lat temu, wybrałem się na podwarszawską Wisłę gdzie za przewodnika miałem Marka Szymańskiego dziennikarza i miłośnika tych ryb. Wtedy nie było mi dane poczuć z jak silnym rywalem chcę chcę się zmierzyć. Niedługo po tym pojechałem na Wisłę pod Krakowem, gdzie złowiłem swojego pierwszego wąsala na spinning. Nie był to jakiś gigant ot taki niespełna metr i całe szczęście, że nie większy bo sprzęt jakiego użyłem ledwo dał radę. Pamiętam jak przez ponad 5 minut stałem z wędką wygiętą w pałąk, a sum ani drgnął – przymurował do dna, a ja nie mogłem nic zrobić. Znajomy mówił mi, że pewnie mam zaczep, a ja cierpliwie – ze swoją wędką 2,7m oraz cw. 80 g – czekałem aż się ruszy i w końcu się ruszył. Wydawało mi się, że holuję 2 metrowy okaz, a ten okazał się być tylko ledwo wymiarowym podrostkiem.
Kolejny wypad na sumy, a właściwie to na sandacze i myśl, że przy okazji może chwilę poświęcimy tej rybie miał miejsce stosunkowo niedawno bo ze 2, może 3 lata temu. Mój znajomy, Darek Małysz miał okazję łowić te ryby na Solinie ze znanym na całym świecie słowackim łowcą sumów Erikiem Zbinovskym. Do wabienia tych ryb używali kwoka, a za przynętę służyły im pijawki. Darek odkupił od Erika jeden z kwoków i na każdym wyjeździe ćwiczył, i sprawdzał czy ryby będą mu wychodzić do wabika. Tego dnia pływaliśmy za sandaczami, te niestety nie chciały brać ale za to za każdym razem kiedy Darek pokwokał coś podnosiło się z dna. Obserwując ekran echosondy widziałem długie krechy ale trochę z niedowierzaniem słuchałem jego komentarzy – o patrz jaki ładny się podniósł. W końcu powiedziałem – skoro się podnoszą, to może rozłożymy sumówki i spróbujemy. No tak sprzęt mamy, ja wprawdzie pożyczony ale jest, a nie mamy żadnej przynęty. Następną godzinę poświęciliśmy na złowienie okoni, które miały posłużyć za przynętę. Te podobnie jak sandacze tego dnia kompletnie nie chciały współpracować jakby przeczuwały co je czeka. W końcu udało się złowić dwa ładne okonki. Zmontowaliśmy zestawy ze sztucznym gerberem powyżej haka oraz ciężarkami około 200 g i te powędrowały do wody. Gerber miał zastąpić sumowego teasera i choć wyglądało to nieco śmiesznie stwierdziłem, że skoro Darek tak łowi, a wcześniej już w ten sposób złapał wiele sumów to pewnie tak ma być. Po dosłownie kilku minutach dryfowania i kwokania na echu pojawiły się pierwsze krechy. Darek tylko powiedział bym uniósł wędkę wyżej, tak też zrobiłem, nagle mocne uderzenie i siedział wąsal. Na wędce o cw. do 300 g, żyłce 50-tce hol z 5 metrów trwał kilka minut. Raptem metrowy sum to nie to co chciałbym złowić ale cieszyłem się jak małe dziecko. Teraz w wodzie została tylko wędka Darka, ja nie miałem już przynęty. Nie trwało to długo bo już po kilku minutach miał branie. Sum zdarł okonia z haka ale się nie zapiął. Tego dnia więcej sumów nie złowiliśmy i chyba tylko dlatego, że nie mogliśmy złowić żadnego okonia na przynętę.
Podczas tej wyprawy wysłuchałem wiele opowieści, jak to Darek łowił sumy – głównie na trolling, jaki to sprzęt trzeba do tego mieć. Dostałem wtedy od niego pierwszą Alaskę 8 cm i faktycznie do tego woblera trzeba używać naprawdę solidnej wędki. Długo nie mogłem przekonać się do łowienia sumów, przede wszystkim z powodu braku możliwości bo do sumowych rzek miałem daleko, a łowienie ich w zbiornikach bez dobrego echa również nie bardzo miało sens. Kiedy już miałem wszystkie niezbędne rzeczy pozostało jeszcze kupienie wędki. Wiedziałem, że sumowy kij musi być mocny nie tylko ze względu na siłę tej ryby ale przede wszystkim ze względu na sposób łowienia. Na trolling używa się największych woblerów, a przy łowieniu z kwokiem używa się ciężarków lub teaserów o wadze od 150 do 250 g. Przeszukałem internet i znalazłem fajny, a przy tym dość tani kij Cormoran Seacor Blue Traveller o długości, która na łódkę jest wystarczająca 2,10 i odpowiednim cw. od 100 do 250g i wadze około 310 g, a przy tym kosztował około 130 zł. Wędka wykonana jest z włókna szklanego ale to wcale mi nie przeszkadza, bo łowienie sumów nie ma nic wspólnego z finezją. Kij sprzedawany jest jako morski ale może dzięki temu był o wiele tańszy niż typowe wędki sumowe. Dla mnie nie ma znaczenia, że to nie węglowy blank, że w nazwie jest „morze”. Za to istotne było to bym mógł go zabierać niejako przy okazji.
Pierwsze wrażenie
Kiedy ta wędka dotarła do mnie pierwsze wrażenie było pozytywne ale tylko do czasu kiedy chciałem ją złożyć. Drugi element za nic nie dał się włożyć do pierwszego, a kiedy przejechało się palcem po powierzchni wyraźnie było czuć lekkie zgrubienie. Wędki nie odesłałem bo stwierdziłem, że chwilę pracy z papierem ściernym i będzie ok. Starłem zgrubienie ale element i tak nie dał się do końca wsunąć. Na szczęście do ideału brakło tylko 1 cm więc postanowiłem, że tak zostawię tym bardziej, że po próbach na sucho okazało się, że ta wędka ma naprawdę wielką moc. Poza tym mankamentem cała reszta wygląda naprawdę fajnie, dwustopkowe przelotki, ładnie zalane i te biało-niebieskie malowanie sprawiają, że wędka wygląd super.
W boju
Kupiłem ten kij z myślą, że będę odwiedzał Solinę i tam spróbuję połowić wąsale na trolling, a przy okazji będę ćwiczył kwokanie i jak pojawią się jakieś wyjścia to przerobię zestaw. Niestety tego roku (2014) na Solinie i chyba na wszystkich zbiornikach okręgu Krosno zabroniony został trolling. Aby móc spróbować tej metody musiałem więc wybrać się na Wisłę. Wcześniej jednak na Solinie próbowałem spinningować – niestety nie tyle wędka się do tego nie nadaje co spinningowanie wielkimi woblerami lub bardzo ciężkimi gumami, które schodzą na spore głębokości nie należy do przyjemnych. Za to miałem okazję sprawdzić ją na zaczepie, a rozgięcie mocnego haka lub urwanie 30 kg plecionki nie jest łatwe. Wędka mimo siłowego ciągnięcia nie sprawiała wrażenia, że pęknie, a wręcz ma się odczucie, że silna ryba mogła by wciągnąć wędkarza do wody.
Wędka ta została stworzona do łowienia ciężkimi pilkerami na morzu. Mam jednak wrażenie, że raczej tylko z małych jednostek, długość 2m przy łowieniu ze sporego kutra może okazać się za mała, zwłaszcza kiedy będzie się na burcie na którą dryfuje statek. No i pompowanie ryby z 50 m krótkim kijem będzie trwało nieco dłużej niż dłuższym ale to tylko odczucie bo dorsze na morzu łowię bardzo sporadycznie, a tej wędki nie miałem i pewnie prędko nie będę miał okazji używać do takich połowów, więc mogę się mylić. Za to kij świetnie sprawdza się do trollingu i łowienia wertykalnego z teaserem przy łódce (przynęta cały czas jest w zasięgu echosondy).
Wakacyjną tradycją stało się, że wraz z rodziną i znajomymi spędzamy kilka dni na łowieniu leszczy. Popołudniem wypłynęliśmy łódką by zanęcić łowisko, wziąłem wtedy ze sobą kwoka aby zobaczyć czy jakiś wąsacz nie wyjdzie. Sytuacja wyglądała podobnie jak wtedy gdy łowiłem z Darkiem, co chwilę wyjście i krecha na pół albo na cały ekran echa. Wróciliśmy do brzegu i szybko zmontowaliśmy prowizoryczne zestawy. Nie miałem ze sobą ani teasera, ani nawet gerbera, zestaw więc był bardzo prosty: plecionka, na niej ciężarek, do tego stalowy długi przypon i kotwica z kilkoma rosówkami. Dzięki temu, że Seacor Blue nie zajmuje wiele miejsca upchnąłem go do bagażu i mogłem go wykorzystać. Po godzinie pływania w końcu doczekałem się brania. Sum wziął dość mocno, a mimo solidnego kija nie było z nim tak łatwo. Hol trwał około pół godziny, a ryba co chwilę przeciągała łódkę z miejsca na miejsce. Wyholowany sum mierzył 150 centymetrów i dostarczył emocji na kilka dni.
Kilka dni temu wybrałem się na Wisłę okręgu Tarnowskiego i tam wypróbowałem Seacor Blue w rzecznym trollingu. Mimo dość mocnej konstrukcji doskonale czuć i widać na szczytówce jak pracuje wobler i nie tylko ten z największych typu alaska 8 firmy Dorado ale również i te delikatniej pracujące. Niestety rzeka w dniu, kiedy łowiłem była dość wysoka, a sumy nie chciały współpracować. Trzy brania, jeden maluch na woblera Alaskę Dorado, który został wyciągnięty jak sznurówka nie zobrazują możliwości kija, potem przez chwilę holowany był jakiś większy okaz, który niestety spadł i ponownie maluszek, tym razem na Invadera Dorado. Jestem jednak przekonany, że świetnie nadaje się ta wędka do łowienia okazów, a tych nie łowi się codziennie.
Podsumowanie
Wędka godna polecenia, mimo delikatnego defektu, być może tylko w moim egzemplarzu. Największym atutem tego kija jest jego cena, za 130 zł niewiele można kupić wędek typowo sumowych. Blank z włókna szklanego powoduje, że jest ona nieco cięższa (przy trollingu nie ma to kompletnie znaczenia) ale za to jest bardzo wytrzymała. Wędka jakby stworzona do bardzo mocno pracujących woblerów i do łowienia wertykalnego. Mimo, że sprzedawana jako morska to ja polecam ją na sumy.